Wielu kierowców nie do końca wie, jak zachować się na zielonej strzałce.
Jacek Wróbel
Zielona strzałka nie oznacza tego samego, co zwykłe zielone światło, więc trzeba pamiętać o kilku ważnych zasadach, które wynikają bezpośrednio z przepisów. Pozwala ona kierowcy na jazdę (w kierunku wskazanym przez strzałkę), ale z bardzo konkretnymi ograniczeniami.
Zgodnie ustawą „Prawo o ruchu drogowym”, każdy uczestnik ruchu drogowego jest obowiązany stosować się do poleceń i sygnałów drogowych. Zielona strzałka jest sygnałem warunkowym, co oznacza, że przed zastosowaniem się do jej poleceń, kierowca musi zatrzymać pojazd przed tzw. linią zatrzymania (lub przed sygnalizatorem, jeśli linia ta nie jest wyznaczona).
Zatrzymaj się przed sygnalizatorem
To nie może być delikatne zwolnienie, lecz pełne zatrzymanie pojazdu. Dlaczego to takie ważne? Jak wspomniałem, zielona strzałka to sygnał warunkowy. Możesz jechać dalej, pod warunkiem upewnienia się, że droga jest wolna.
Jak zachować się po zatrzymaniu pod sygnalizatorem? Dokładnie rozejrzyj się wokoło. Ustąp pierwszeństwa wszystkim, którzy mają zielone światło – zarówno samochodom, jak i pieszym czy rowerzystom. Na przejściu dla pieszych i przejeździe rowerowym musisz zwrócić szczególną uwagę, czy ktoś dopiero nie zbliża się do drogi. Gdy masz pewność, że droga jest wolna, możesz jechać dalej.
Zielona strzałka pojawiła się dzięki przepisom „Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym z 1968 roku”. Chodziło o to, żeby w różnych krajach przepisy były bardziej spójne.
Pamiętaj, zielona strzałka przy sygnalizatorze nie daje pierwszeństwa!
Kolejna ważna rzecz – zielona strzałka pozwala jechać, ale pod warunkiem, że nie utrudniasz ruchu innym. Dlatego, jeśli na drodze, na którą chcesz wjechać, są inne pojazdy albo piesi, musisz poczekać i ich przepuścić. Pamiętaj, że zignorowanie nakazu zatrzymania się przy zielonej strzałce może skończyć się mandatem – 100 zł i 6 punktów karnych. Za to, jeśli wjedziesz na skrzyżowanie, gdy zielona strzałka zgaśnie, kwota mandatu wzrasta do 500 zł. Rachunek wydaje się prosty.
FOT. Jacek Wróbel